Wywiad prof. dr hab. Zofii Chyry-Rolicz dla „Rolnika Spółdzielcy" z okazji jubileuszu 40-lecia pracy naukowej
W czsopiśmie „Rolnik Spółdzielca" z marca br. ukazał się wywiad ze znaną w środowisku spółdzielczym prof. dr hab. Zofią Chyrą-Rolicz, wykładowcą w Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach, wiceprezesem Towarzystwa Spółdzielców, z okazji jubileuszu 40-lecia pracy naukowej.
Poniżej publikujemy treść tego wywiadu.
– Pani profesor jest historykiem, autorem wielu publikacji na temat historii spółdzielczości. Co zadecydowało o zainteresowaniu się historią?
– Była to moja fascynacja wyniesiona jeszcze z dzieciństwa, z atmosfery domu rodzinnego, z wielu lektur, pogłębiona w czasie nauki w szkole średniej – Liceum Ogólnokształcącym im. Narcyzy Żmichowskiej w Warszawie. Wcześnie dostrzegłam zmienność rzeczy w czasie, przeobrażenia zachodzące szybko w otaczającej nas rzeczywistości. Interesowała mnie zwłaszcza historia sztuki, szerzej mówiąc – kultury materialnej. Lubiłam zwiedzać muzea o różnym charakterze. Odkrywałam ślady przeszłości i starałam się zdobywać wiedzę, by je zrozumieć. Wybór studiów historycznych na Uniwersytecie Warszawskim nie był przypadkowy, stanowił w moim przypadku konsekwencję skrystalizowanych wcześniej zainteresowań i ukierunkował moją dalszą działalność naukową.
– Jaka była droga Pani profesor do spółdzielczości i działalność w naszym ruchu?
– Ze spółdzielczością łączą mnie pewne więzi już w drugim pokoleniu. Moja Matka Krystyna z Karczewskich Chyrowa w pierwszych powojennych latach pracowała
w „Społem" Związku Gospodarczym Spółdzielni RP w Warszawie przy ul. Grażyny 13. W rodzinnych papierach zachowała się nawet legitymacja pracownicza z tego okresu. Później, pracowała w spółdzielniach pracy nauczycieli języków obcych: „Wspólna Sprawa" i „Lingwista". Matka zaprzyjaźniona była z dr Władysławą Tatarą-Hoszowską, dyrektorką przedwojennego liceum im. Klementyny Hoffmanowej, zaangażowanej w tajne nauczanie podczas okupacji hitlerowskiej, entuzjastki spółdzielczości, współpracującej z dawnym Spółdzielczym Instytutem Badawczym. Potrafiła ona przekazać fascynację spółdzielczością gronu swoich uczennic. Pamiętam, że pani Tatara-Hoszowska nazywała mnie swoją duchową wnuczką i zadedykowała jedną ze swoich książek. To wszystko sprawiło, że spółdzielczość nie była mi obca. Jawiła się jako przestrzeń stabilizacji życiowej, dobre miejsce pracy, gdzie przyzwoicie traktowano pracownika, dbając nie tylko o jego potrzeby materialne lecz również duchowe, kulturalne. Później, gdy poznałam zasady i wartości spółdzielcze, zafascynował mnie ten ruch gospodarczo-społeczny, który tak dobrze zasłużył się społeczeństwu i daje możliwości wypracowywania środków na realizację działalności kulturalno-oświatowej i innych pożytecznych przedsięwzięć.
Pracę zawodową w dawnym Spółdzielczym Instytucie Badawczym, (instytucie naukowo-badawczym ówczesnej Naczelnej Rady Spółdzielczej) rozpoczęłam 1 września 1974 r. w Zakładzie Historii Ruchu Spółdzielczego. Trafiłam tam po ukończeniu Studium Doktoranckiego przy Instytucie Historii PAN w Warszawie. Pracę doktorską U źródeł polskiej inteligencji. Funkcjonowanie zawodu i wykształcenia w przeobrażeniach społecznych epoki Oświecenia napisałam tam pod kierunkiem prof. dr hab. Janiny Leskiewiczowej. Ówczesny dyrektor SIB prof. dr hab. Tadeusz Kowalak przyjął mnie do pracy, zamierzając rozwijać badania historyczne nad dziejami naszego ruchu. W ciągu 23 lat zajmowałam tam różne stanowiska - od starszego asystenta aż po docenta, po uzyskaniu habilitacji w Instytucie Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu za pracę Związki ruchu emancypacji kobiet ze spółdzielczością na ziemiach polskich przed 1939 rokiem. Kierowałam Zakładem Historii. SIB stał się miejscem mojej długoletniej pracy, środowiskiem bardzo ciekawym intelektualnie, bardzo cennym dla kształtowania się młodego pracownika nauki. Było to forum badań interdyscyplinarnych nad spółdzielczością z własną Radą Naukową, czasopismem („Spółdzielczy Kwartalnik Naukowy"), specjalistyczną biblioteką i archiwum oraz zapleczem badawczym w Muzeum Historii Polskiego Ruchu Spółdzielczego z siedzibą w Nałęczowie, utrzymywanym przez NRS. Bardzo cenne dla młodego badacza były duże możliwości wydawnicze we własnym wydawnictwie – Zakładzie Wydawniczym CRS, później nazwanym Wydawnictwem Spółdzielczym oraz szerokie międzynarodowe kontakty, dające możliwość uczestniczenia w konferencjach naukowych, seminariach i szkoleniach. Był to dla mnie okres bardzo twórczy, poznawania dziejów ruchu spółdzielczego, intensywnej pracy naukowo-badawczej i rozwoju naukowego. Opublikowałam kilka książek oraz wiele rozpraw i artykułów naukowych i popularno-naukowych. Niektóre prace pozostały niepublikowane. Zbyt dużo miejsca zajęłoby wymienienie ich tytułów. Współpracowałam także z czasopismami „Nowe Książki", „Mówią Wieki" i ówczesną prasą spółdzielczą. W latach 1983-1989 opracowywałam bibliografię badań nad spółdzielczością w krajach rozwijających się Research Register of Studies on Co-operatives In Developing Countries and Selected Bibliography, co było polskim zobowiązaniem z tytułu naszego członkostwa w Międzynarodowym Związku Spółdzielczym. Był to również okres stabilizacji życiowej, założyłam rodzinę, urodził się mój syn Jan.
Na początku lat 90., po likwidacji związków spółdzielni w wyniku „specustawy" przyszło załamanie. Zabrakło zleceniodawców spółdzielczych, zawiodły też starania o granty państwowego Komitetu Badań Naukowych. Rozpoczęła się walka o przetrwanie Instytutu. Dawny SIB kurczył się, zmniejszał się znacznie zakres podejmowanych prac, likwidowano filie terenowe, zwalniano pracowników. W październiku 1996 r. rozpoczęłam pracę jako profesor nadzwyczajny w uczelni siedleckiej, która szybko rozwijała się, zmieniając nazwy
z Wyższej Szkoły Rolniczo-Pedagogicznej na Akademię Podlaską, by 2010 r. stać się Uniwersytetem Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach. Początkowo kierowałam Zakładem Historii Wsi i Ruchu Ludowego w Instytucie Historii, później pełniłam wiele innych funkcji kierowniczych m. in. w Instytucie Filologii Polskiej i Lingwistyki Stosowanej oraz Instytucie Nauk Społecznych i Bezpieczeństwa. W 2005 r. uzyskałam tytuł profesora. Od 2008 r. jestem senatorem AP/UPH oraz członkiem Komitetu Nauk Historycznych PAN. Pozostałam wierna spółdzielczości, prowadząc wykłady i seminaria z tej problematyki. Wydałam książkę Stanisław Staszic prekursor spółdzielczości rolniczej, (Wyd. IH AP i STN, Siedlce 2004). Uczestniczyłam w wielu konferencjach naukowych w kraju i zagranicą. Pokłosiem jednej z nich jest publikacja Pomoc czy przeszkoda? Rola tradycji w odbudowie polskiej spółdzielczości, pod moją redakcją (Siedlce 2004, Il wyd. 2005, ss. 440). Współpracuję nadal z Komitetem Badawczym MZS.
Rok Kobiet w Spółdzielczości uczczono wydaniem mojej pracy Wspólnymi siłami. Związki ruchu emancypacji kobiet ze spółdzielczością na ziemiach polskich przed rokiem 1939, (Warszawa 2013, ss. 333) co umożliwiło wsparcie finansowe KRS, Towarzystwa Spółdzielców i grona spółdzielczych sponsorów. W UPH w Siedlcach doceniono moją długoletnią już pracę, otrzymywałam liczne nagrody i wyróżnienia. Jesienią ub. r. staraniem kierownictwa Uczelni zorganizowano mi jubileusz i przygotowano Księgę Pamiątkową Historia społeczna - kultura - spółdzielczość. Studia i szkice dedykowane prof. dr hab. Zofii Chyrze-Rolicz, (Wyd. UPH, Siedlce 2014, ss. 605). Wyróżniono mnie także nagrodą „Złotego Jacka" za działalność naukową przyznawaną corocznie przez Siedleckie Towarzystwo Naukowe, Muzeum Regionalne i Siedleckie Stowarzyszenie Społeczno-kulturalne „BRAMA". Od dawna „udzielam się" społecznie na rzecz odbudowy spółdzielczości. Współorganizowałam Olimpiadę Wiedzy o Spółdzielczości, wspieraną przez Fundację Spółdzielczości Wiejskiej, Związek Młodzieży Wiejskiej, MEN i ówczesną Akademię Rolniczą w Rzeszowie. Później wraz z św. pamięci Hieronimem Wawrzyńskim organizowaliśmy Turniej Wiedzy o Spółdzielczości, odbywający się na Podlasiu, wspierany przez BŚ w Brańsku, KRS i grono sponsorów. Uczestniczyłam w pracach Komisji Odbudowy Spółdzielczości przy NK PSL. Działałam w Towarzystwie Historii Spółdzielczości Rolniczej i od 1993 r. w Towarzystwie Spółdzielców (stowarzyszeniu ogólnopolskim), nawiązującym do tradycji dawnego Towarzystwa Kooperatystów. Jestem członkiem Rady Konsultacyjno-Programowej KRS. Współpracuję z prasą spółdzielczą: „Rolnikiem Spółdzielcą" i „Kurierem Spółdzielczym".
– Jak ocenia Pani profesor skutki „specustawy" z 1990 r. dla spółdzielczości z perspektywy minionego ćwierćwiecza?
– Spółdzielczości zadano bardzo dotkliwy cios, z którego nie zdołała się podźwignąć do dnia dzisiejszego własnymi siłami w warunkach deklarowania równości wszystkich podmiotów działających na wolnym rynku. Chociaż Trybunał Konstytucyjny uznał „specustawę" za sprzeczną z konstytucją, nikt nie naprawił szkód wówczas wyrządzonych. Likwidacji rozbudowanej w PRL struktury organizacyjnej towarzyszyła długotrwała, tendencyjna kampania propagandowa w środkach masowego przekazu, zohydzająca tę formę
wspólnego gospodarowania. Majątek spółdzielczy okazał się łatwym celem prywatyzacji, terenem dla tworzenia rodzimej klasy średniej i bogacenia się obcego kapitału. Pomimo deklaracji składanych chętnie przez różnych decydentów politycznych (zwłaszcza przed kolejnymi wyborami), do dziś nie ma pro-spółdzielczej polityki państwa, które w swej konstytucji ma zapisaną od 1997 r. „społeczną gospodarkę rynkową". Spółdzielcy zostali postawieni sami sobie i wciąż dowodzić muszą swojej przydatności w gospodarce
wolnorynkowej, na przekór długiej tradycji rozwoju naszego ruchu w różnych środowiskach w XIX i XX w. Decydenci polityczni zaprzepaścili wielką szansę współpracy ze spółdzielczością podczas transformacji ustrojowo-gospodarczej, przy pomnażaniu (a nie wyprzedaży) majątku narodowego, tworzeniu miejsc pracy i rozwiązywaniu wielu problemów społecznych własnymi siłami.
– Jak widzi Pani profesor przyszłość zespołowej działalności gospodarczej w formule spółdzielczej?
– Sądzę, ze spółdzielcza forma gospodarowania ma szansę rozwoju w różnych środowiskach dostosowana do miejscowych potrzeb, chociaż wciąż dają się jeszcze odczuć fobie anty-spółdzielcze, wynikające m. in. ze złych wspomnień minionej epoki i długotrwałej złej propagandy. Przeszkadza też brak zaufania do instytucji publicznych odczuwany nie tylko w Polsce w ostatnich dekadach. Optymizmem napawa fakt zainteresowania się
kooperatyzmem młodego pokolenia, przybywa chętnych do zakładania różnie nazywanych spółdzielni socjalnych, kooperatyw, GPR i marketingowych tworzonych przez młodych rolników inwestujących w swoje gospodarstwa. Rzecz charakterystyczna, że młodzi działacze wolą używać dawnej nazwy „kooperatywa" aniżeli spółdzielnia, ale kierujące nimi idee, zasady i wartości spółdzielcze pozostają te same.
– Pani profesor, dziękujemy za rozmowę.