Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej - Na ratunek spółdzielni
Pojechaliśmy do Sandomierza. Spółdzielnia PSS „Społem" istnieje od 113 lat. Sala w sandomierskim ratuszu jest pełna. Zdaniem ludzi prezes „ukradł" spółdzielnię. Nie ma już spółdzielczej piekarni, w której pieczono doskonały chleb. Jego smak do dzisiaj pamiętają najstarsi mieszkańcy miasta. Zniknęły spółdzielcze restauracje, w których odbywały się uroczystości rodzinne i bale sylwestrowe. Jest czysta komercja, wydzierżawianie budynków prywatnym firmom i osobom, wyprzedaż majątku i zwalnianie ludzi.
Żeby dokonać zamachu, przyjęto stu nowych członków, podwajając w ten sposób liczbę spółdzielców. Nowi mogli wykupić udział za 100, a nie za 500 złotych, które wpłacali starsi członkowie. Ci nowi dotychczas nie mieli nic wspólnego ani ze spółdzielnią, ani ze spółdzielczością, ani z Sandomierzem. Ich zadaniem było głosowanie po myśli prezesa.
W ten sposób minęły czasy spółdzielczych sklepów i restauracji. Społecznicy związani przez całe swoje życie z PSS „Społem" podjęli kroki prawne. Sąd unieważnił wybór Rady Nadzorczej, a co za tym idzie-prezesa. Stwierdził, że prawo zostało złamane. Sąd wydał też zabezpieczenie, w myśl którego nie wolno było sprzedawać majątku „Społem". Wyroki te zostały jednak zlekceważone. O tym, że źle się dzieje, świadczy fakt, że lustrator, wysłany na wieść o nieprawidłowościach, nie został do spółdzielni wpuszczony.
Prezesa na zebraniu bronią dwaj młodzi mężczyźni z obecnych władz. Szefa określają mianem doskonałego menedżera. Twierdzą, że skoro spółdzielnia miała długi, to trzeba było wyprzedawać nieruchomości. To, że wysokość długów nie uzasadniała likwidacji wszystkiego, zostaje przemilczane. Teraz spółdzielnia nie prowadzi już działalności spółdzielczej, nie zatrudnia kelnerek, kucharzy, sprzedawców, zaopatrzeniowców. 113 lat spółdzielczej tradycji nie ma dla menedżerów znaczenia. Liczy się kasa oraz wynik finansowy.
Byli pracownicy, spółdzielcy, mówią z żalem o tym, co minęło, i z nadzieją, że to wróci. Że bezprawne działania da się odwrócić.
W Sandomierzu toczy się nie tylko spór prawny o to, czy nowy prezes i nowe władze są legalne. Toczy się ważniejszy spór - o to, czy grupowa własność, praca wspólna dla dobra wspólnego się ostanie, czy też - tak jak chce prezes i jego dwaj młodzi przedstawiciele - wszystko ma być prywatne, a jedynym i wyłącznym kryterium gospodarczej działalności będzie zysk poszczególnych osób, nie kolektywów.
Tygodnik ANGORA, Autor: PIOTR IKONOWICZ