Spółdzielczym piórem o spółdzielczych sprawach
Na rynku księgarskim i to już od wielu lat jest coraz mniej książek o tematyce spółdzielczej. Trudno w takiej sytuacji o obiektywne spojrzenie na dorobek całych polskich pokoleń, którzy właśnie w spółdzielczości od wielu lat upatrywali szansę na godne życie.
Podkreślmy: na godne życie przez tych, którzy nie dysponują kapitałem, aby uruchomić własny biznes. Tacy ludzie zawsze stanowili przeważającą część naszego społeczeństwa, na którego codzienne życie od wielu lat rzucały cień dziejowe zawieruchy, przekształcenia, zmiany sposobu myślenia, transformacje ustrojowe. Można domniemywać, że brak publikacji o dziejach spółdzielczości, zepchnięcie ludzi znanych ze wspólnego działania na margines życia społecznego i gospodarczego kraju spowodowały taką sytuację, jaką właśnie mamy. Niektórzy politycy starają się wygłaszać swoje mowy do narodu tak, aby przypadkiem nie wymknęło się im słowo: spółdzielczość. Wielu z nich mieszka przecież w spółdzielczych blokach, korzysta z usług banków spółdzielczych, a ich rodzice często całe życie pracowali w placówkach „Społem", w geesach, bankach spółdzielczych. O spółdzielczości nie mówiono w trakcie wyjątkowo długiej i agresywnej kampanii prezydenckiej. Nie słyszałem, aby któryś z tak licznych kandydatów zajechał do którejś z gminnych spółdzielni. A mógłby tam dowiedzieć się ciekawych rzeczy, co o wielu sprawach myślą pracujący w nich ludzie. Ale politycy omijają takie środowiska szerokim łukiem... Dlatego wszystkim, którzy tworzą koalicję ugrupowań rządzących państwem, warto polecić lekturę świeżo wydanej książki prof. dr hab. Zofii Cnyry-Rolicz noszącej tytuł: Między prywatą a wspólnym dobrem. Nazwisko pani profesor jest od wielu lat dobrze znane naszym Czytelnikom z publikacji rozważań historycznych dotyczących zarówno spółdzielczości jak i dziejów narodu i państwa. Jej najnowsza publikacja książkowa nosi bardzo wymowny podtytuł „Stosunek państwa i sił politycznych do spółdzielczości w II i III Rzeczypospolitej. Autorka przytaczając liczne cytaty i dokumenty przez całą treść liczącej 390 stron książki, poszukuje odpowiedzi na wyżej wymienione pytania. Jest to pytanie absorbujące uwagę czytelnika, bowiem wielu ludzi zadaje sobie takie i inne pytania. Niestety, często nie znajduje jednoznacznej i klarownej odpowiedzi. Ale wracając do treści publikacji. Pani profesor Zofia Chyra-Rolicz przypomina na początku swoich rozważań publicystycznych początki spółdzielczości. Przypomina, że ruch ten zapoczątkowany został w 1844 roku w Rochdale przez wyzyskiwanych tkaczy, aby wspólnie czyli taniej, nabywać żywność. Po dwudziestu latach dysponowali już własnym statutem, które w rozszerzonym zakresie, posłużyły za sprecyzowanie zasad działania w późniejszych latach. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości elity rządzące widziały w niej szansę na normalizację życia gospodarczego w kraju scalonym z trzech zaborów. Spółdzielcom nie było łatwo, dawała o sobie znać ostra konkurencja na rynku. Poza tym, w każdej części kraju, w zależności od tego pod jakim był zaborem, spółdzielcy mieli nie zawsze jednolite aspiracje. Na przykład w Galicji najwięcej uwagi poświęcono kształceniu kadr dla placówek spółdzielczych, ponieważ tereny pod zaborem austriackim były uważane za zapóźnione w porównaniu z innymi częściami kraju scalonego w jeden organizm państwowy. Jako ciekawostkę warto w tym miejscu podać, że już w 1919 roku w ówczesnym Ministerstwie Skarbu utworzony został Wydział Spółdzielczy. W kilka lat później powstała z niego Rada Spółdzielcza (ale państwowa!). Rządy sanacyjne szybko zrozumiały, ze spółdzielczość będzie pomocna w stabilizacji niekorzystnych zjawisk, które miały miejsce w państwie. Państwo co pewien czas było wstrząsane różnymi konfliktami. Spółdzielcy szybko okazali się potrzebni w kształceniu kadr, niezbędnych do tworzenia podwalin państwa, a także rozwijającego się interwencjonizmu państwowego. Był on MIEDZY PRYWATĄ A WSPÓLNYM DOBREM STOSUNEK PAŃSTWA t SIL POLITYCZNYCH DO SPOLDZIELCZOSCI W II I III RZECZYPOSPOLITEJ korzystny w okolicach, w których podejmowano wielkie inwestycje, takie jak budowa Gdyni czy budowa obiektów Centralnego Okręgu Przemysłowego. W okolicznych miejscowościach powstawały spółdzielnie pracy, aby zabezpieczyć ludności wiejskiej możliwość zatrudnienia. Pani profesor często cytuje wypowiedzi polityków i prekursorów spółdzielczości z tamtego czasu. Udzielały się w tworzeniu zrębów wspólnych inicjatyw i działań takie osobistości życia literackiego jak Stefan Żeromski, Stefania Sempołowska, Maria Dąbrowska. Była też bardzo aktywna liczna grupa społeczników, zwłaszcza wiciarzy, ludowców, księży. Najwięcej do myślenia nad obecną kondycją ruchu spółdzielczego skłaniają te rozdziały książki Zofii Chyra-Rolicz, w których dokonuje porównania dwóch epok i dwudziestolecia międzywojennego (czyli 20 lat) i Trzeciej Rzeczypospolitej (już 30 lat). W dwudziestoleciu międzywojennym spółdzielczością interesowali się politycy różnych orientacji. Czynili to z troską o państwo, o los mieszkańców. W zespołowych inicjatywach dostrzegali ogromną szanse na pewną redukcję bezrobocia. A jak zaczęto traktować spółdzielczość w Trzeciej Rzeczypospolitej? Oczywiście, rozpoczęto od totalnej krytyki, uważając że wszystko, co zostało po PRL-u trzeba jak najszybciej unicestwić. Służyły temu ustawy rozbijające spółdzielczość. W efekcie niekorzystnych działań miał miejsce (i ma nadal) stopniowy upadek idei spółdzielczych. prof. dr hab. Zofii Chyra-Rolicz zawiera dużo ciekawych faktów, jest pasjonująca lekturą, którą warto polecić wszystkim, którzy uważają się za polityków.
„Między prywatą a wspólnym dobrem", Oficyna Naukowa, Warszawa 2019 rok, str. 390, cena 38 zł.
Autor : Antoni Pieńkowski. Miesięcznik ROLNIK SPÓŁDZIELCA