Wywiad Prezesa Zarządu Krajowej Rady Spółdzielczej dla "Zielonego Sztandaru"
"To jeszcze nie renesans". Pod takim tytułem "Zielony Sztandar" z dnia 30 stycznia br. opublikował interesujący wywiad z Alfredem Domagalskim – prezesem Zarządu Krajowej Rady Spółdzielczej. Wywiad przeprowadzili redaktorzy: Saturnin Sobol i Janina Tomczyk.
Oto treść tego wywiadu.
Po raz trzeci został pan w grudniu naczelnym spółdzielcą. Gratulujemy, to chyba duża satysfakcja. Jaka była miniona kadencja w ocenie V. Kongresu i pańskiej?
– Dziękuję za dobre słowa. Jak wiadomo, prezesa i zarząd nie wybiera bezpośrednio Kongres Spółdzielczości, który obradował 27 i 28 listopada ubiegłego roku, lecz wybrane przez Kongres Zgromadzenie Ogólne. Rzeczywiście koledzy powierzyli mi tę zaszczytną funkcję po raz trzeci. Przed nami kolejne cztery lata żmudnej pracy.
Dlaczego żmudnej? Bo potrzeba będzie dużo codziennej, solidnej pracy, uporczywego zabiegania o spółdzielcze sprawy. A na jakieś spektakularne sukcesy raczej nie można liczyć. Do takiej niezbyt optymistycznej konkluzji skłaniają mnie doświadczenia minio-nej kadencji. Wykazała to także kongresowa dyskusja.
A jakaż to była ocena sytuacji i zarazem samoocena spół-dzielczego sektora polskiej gospodarki?
– Przede wszystkim krytyczna – tak jeśli chodzi o politykę państwa, jak i aktywność samego środowiska spółdzielczego. Wciąż państwo polskie nie otworzyło się na spółdzielczość, nie docenia jej znaczenia społecznego i gospodarczego. Nadal spotykamy się z przejawami traktowania spółdzielni jako reliktu socjalizmu, jako sektora pozbawionego perspektyw. Znajduje to wyraz między innymi w kształtowanych warunkach prawnych, które są trudniejsze niż dla spółek kapitałowych. W niektórych przypadkach są one nawet dyskryminujące spółdzielnie w stosunku do spółek.
To głównie z tych powodów ludzie poszukują szansy poza sektorem spółdzielczym i decydują się często na likwidację spółdzielni. W minionych czterech lat zlikwidowanych zostało ich blisko dwa i pół tysiąca. Optymistyczne jest to, że jednocześnie powstają nowe kooperatywy. Socjalne, handlowe, coraz częściej grupy producenckie wybierają formę organizacyjną spółdzielni, jako bardziej przydatną i elastyczną niż spółka prawa handlowego. Spośród ponad tysiąca grup producentów rolnych w kraju około 400 to są właśnie spółdzielnie.
Tak więc sytuacja jest złożona. Oprócz negatywów są i pozytywy. Dobrze prosperują spółdzielnie mleczarskie, które mają ponad 70 proc. udziału w rynku mleka. Dużą rolę odgrywają banki spółdzielcze. Wprawdzie ich udział w krajowym rynku finansowym wy-nosi tylko ok. 7 procent, jednakże ich znaczenie dla rolników i lokalnych społeczności jest dużo większe. Dodajmy, że są to banki w całości polskie, będące własnością członków. Nieźle radzą sobie firmy spod znaku "Społem", "SCh", mieszkaniowe. W każdej z 15 branż jest wiele spółdzielni, którym nie straszna jest konkurencja rynkowa i trwający kryzys.
Oznacza to, że mimo niekorzystnych warunków spółdzielczość radzi sobie dobrze, a niektóre branże wykazują dynamikę rozwojową. Ale o odrodzeniu czy renesansie spółdzielczości w Polsce trudno jeszcze mówić. Przełomu na lepsze ciągle nie widać.
Co potrzeba, jakie warunki powinny być spełnione, aby ten przełom wreszcie nastąpił?
– Nie można traktować spółdzielni tak samo, a często gorzej niż przedsiębiorstwa komercyjne. Celem spółdzielni nie jest maksymalizacja zysków, lecz zaspokajanie potrzeb członków i środowiska, w którym działa. "Spółdzielni nie zakłada się po to, aby się bogacić, ale po to, aby nie być biednym" – to hasło wyświetlane było na sali obrad V. Kongresu. Byłoby dobrze gdyby ta prawda dotarła do kół decyzyjnych. Potrzebna jest zmiana nastawienia do sektora spółdzielczego, zrozumienia ze strony rządu i parlamentu dla jego specyfiki. A bardziej konkretnie – chodzi o uwzględnienie w ustawodawstwie spółdzielczej specyfiki, uznającej odmienność spółdzielni od sektora komercyjnego.
Czy rzeczywiście w rządzie i w parlamencie brakuje tego zrozumienia? Przecież działa międzyresortowy zespół do spraw spółdzielczości, możecie liczyć na życzliwość wielu posłów i senatorów?
– Co do międzyresortowego zespołu, to należałoby chyba używać czasu przeszłego. Działał on aktywnie i z pożytkiem pod kierownictwem ministra Eugeniusza Grzeszczaka. Kiedy on odszedł do Sejmu, działalność zespołu zamarła, nikt nie przejął jego obowiązków. Nie ma większych szans na jego reaktywowanie. Rząd ma ciągle problem ze sformułowaniem polityki w odniesieniu do spółdzielczości.
Nie możemy natomiast narzekać na brak kontaktów z parlamentem. Spotykamy się z klubami parlamentarnymi, jesteśmy konsultowani w trakcie przygotowywania projektów niektórych ustaw, nasi przedstawiciele zapraszani bywają na posiedzenia komisji. Wielu posłów zna dobrze nasze problemy i angażuje się w ich rozwiązywanie. Odnosi to się przede wszystkim do posłów PSL, ale nie tylko. Rzecz w tym, że nie przekłada się to na postulowane przez nas ustawy i decyzje rządu. Można by powiedzieć – wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.
Chyba najbardziej niecierpliwie czekacie na nowe "Prawo spółdzielcze"?
– Tak, przecież to nasza konstytucja. Tyle razy już była nowelizowana i wciąż wymaga zmian. Potrzebna jest całkiem nowa ustawa, uwzględniająca zmienioną rzeczywistość, ale także szanująca międzynarodowe zasady i standardy. Prace nad nowym "Prawem spółdzielczym" trwają od lat. Co jakiś czas pojawiają się nowe projekty i ciągle nie ma rezultatu.
Obecnie w Sejmie znajdują się trzy projekty tej ustawy. Są one już po pierwszym czytaniu. Prawdopodobnie zostanie powołana komisja nadzwyczajna, która przygotuje jeden, wspólny projekt. Kiedy nowe "Prawo spółdzielcze" zostanie uchwalone i czy w ogóle zostanie uchwalone, trudno dziś powiedzieć. My spółdzielcy bardzo na nie czekamy. Przyjęcie tej ustawy będzie sprawdzianem polityki państwa wobec spółdzielczości.
Dużo rozgoryczenia i kłopotów wywołują regulacje prawne dotyczące spółdzielczości mieszkaniowej. Obecnie w Sejmie znajdują się trzy projekty ustaw dotyczą-cych spółdzielni mieszkaniowych. W tym jeden wprowadzający ustawowy obowiązek tworzenia wspólnot mieszkaniowych. To absurdalny pomysł, zaprzeczenie demokratycznym procedurom i wszelkim spółdzielczym zasadom. Podejrzewam, że za takim pomysłem kryją się czyjeś interesy, że nie chodzi tu o dobro spółdzielni i ich członków. Branża mieszkaniowa i KRS zdecydowanie sprzeciwiamy się temu rozwiązaniu. Mam nadzieję, że do uchwalenia ustawy w proponowanej postaci jednak nie dojdzie.
Na czym będzie koncentrować się działalność Krajowej Rady Spółdzielczej w obecnej kadencji?
– W zasadzie będziemy kontynuować działania dotychczasowe. Przede wszystkim zabiegać będziemy o uchwalenie "Prawa spółdzielczego" sprzyjającego rozwojowi i trwałości systemu spółdzielczego.
Po drugie – będziemy starać się o usuwanie istniejących barier rozwojowych i klarowną politykę rządu wobec spółdzielczości.
Chcemy aktywniej włączyć się w walkę z bezrobociem. Spółdzielnie – nawet małe –mogą okazać się bardzo przydatne. Prowadzimy wstępne rozmowy na ten temat z Mi-nisterstwem Pracy i Polityki Społecznej.
Będziemy nadal troszczyć się o rozwój spółdzielni rolniczych. Tych GS-owskich, produkcyjnych, przetwórczych, grup producentów rolnych. Ich zadaniem jest budowanie silniejszej pozycji rolnika na konkurencyjnym rynku. Ten wiejski odcinek poniósł największe straty po 1989 roku.
Więcej niż dotychczas uwagi poświęcimy spółdzielniom uczniowskim. Istnieje ich ponad pięć tysięcy. Chodzi nie tylko o aspekty ekonomiczne, ale o ich walory wycho-wawcze. To one zaszczepiają dzieciom i młodzieży spółdzielcze idee, uczą samorządnego działania, to z nich wyrosną nowe kadry.
2012 rok został proklamowany przez ONZ Międzynarodo-wym Rokiem Spółdzielczości. Jak przebiegał on w Polsce i jakie trwałe skutki pozostawił?
– Już sam fakt, że z tą inicjatywą wystąpiła właśnie ONZ, nadało obchodom wysoką rangę, podkreśliło znaczenie spółdzielczości. Dodatkowym walorem było objęcie tych obchodów patronatem honorowym przez Prezydenta RP Pana Bronisława Komorowskiego. To korzystnie wpłynęło na atmosferę wokół nas. W ramach Roku zorganizowaliśmy kilka-dziesiąt konferencji, seminariów i innych imprez. Wzrosło zainteresowanie mediów. Łatwiej nam było dotrzeć z naszymi sprawami do świadomości społecznej.
Tę korzystną atmosferę pragniemy podtrzymać. Tym bardziej, że Międzynarodowy Związek Spółdzielczy postanowił, że cała dekada do 2020 roku będzie dekadą spółdzielczą. Tego rodzaju działania są ważne, bo przecież w świadomości, w umysłach ludzkich zaczynają się zmiany na lepsze.
"To jeszcze nie renesans". Pod takim tytułem "Zielony Sztandar" z dnia 30 stycznia br. opublikował interesujący wywiad z Alfredem Domagalskim – prezesem Zarządu Krajowej Rady Spółdzielczej. Wywiad przeprowadzili redaktorzy: Saturnin Sobol i Janina Tomczyk.
Oto treść tego wywiadu.
Po raz trzeci został pan w grudniu naczelnym spółdzielcą. Gratulujemy, to chyba duża satysfakcja. Jaka była miniona kadencja w ocenie V. Kongresu i pańskiej?
– Dziękuję za dobre słowa. Jak wiadomo, prezesa i zarząd nie wybiera bezpośrednio Kongres Spółdzielczości, który obradował 27 i 28 listopada ubiegłego roku, lecz wybrane przez Kongres Zgromadzenie Ogólne. Rzeczywiście koledzy powierzyli mi tę zaszczytną funkcję po raz trzeci. Przed nami kolejne cztery lata żmudnej pracy.
Dlaczego żmudnej? Bo potrzeba będzie dużo codziennej, solidnej pracy, uporczywego zabiegania o spółdzielcze sprawy. A na jakieś spektakularne sukcesy raczej nie można liczyć. Do takiej niezbyt optymistycznej konkluzji skłaniają mnie doświadczenia minio-nej kadencji. Wykazała to także kongresowa dyskusja.
A jakaż to była ocena sytuacji i zarazem samoocena spół-dzielczego sektora polskiej gospodarki?
– Przede wszystkim krytyczna – tak jeśli chodzi o politykę państwa, jak i aktywność samego środowiska spółdzielczego. Wciąż państwo polskie nie otworzyło się na spółdzielczość, nie docenia jej znaczenia społecznego i gospodarczego. Nadal spotykamy się z przejawami traktowania spółdzielni jako reliktu socjalizmu, jako sektora pozbawionego perspektyw. Znajduje to wyraz między innymi w kształtowanych warunkach prawnych, które są trudniejsze niż dla spółek kapitałowych. W niektórych przypadkach są one nawet dyskryminujące spółdzielnie w stosunku do spółek.
To głównie z tych powodów ludzie poszukują szansy poza sektorem spółdzielczym i decydują się często na likwidację spółdzielni. W minionych czterech lat zlikwidowanych zostało ich blisko dwa i pół tysiąca. Optymistyczne jest to, że jednocześnie powstają nowe kooperatywy. Socjalne, handlowe, coraz częściej grupy producenckie wybierają formę organizacyjną spółdzielni, jako bardziej przydatną i elastyczną niż spółka prawa handlowego. Spośród ponad tysiąca grup producentów rolnych w kraju około 400 to są właśnie spółdzielnie.
Tak więc sytuacja jest złożona. Oprócz negatywów są i pozytywy. Dobrze prosperują spółdzielnie mleczarskie, które mają ponad 70 proc. udziału w rynku mleka. Dużą rolę odgrywają banki spółdzielcze. Wprawdzie ich udział w krajowym rynku finansowym wy-nosi tylko ok. 7 procent, jednakże ich znaczenie dla rolników i lokalnych społeczności jest dużo większe. Dodajmy, że są to banki w całości polskie, będące własnością członków. Nieźle radzą sobie firmy spod znaku "Społem", "SCh", mieszkaniowe. W każdej z 15 branż jest wiele spółdzielni, którym nie straszna jest konkurencja rynkowa i trwający kryzys.
Oznacza to, że mimo niekorzystnych warunków spółdzielczość radzi sobie dobrze, a niektóre branże wykazują dynamikę rozwojową. Ale o odrodzeniu czy renesansie spółdzielczości w Polsce trudno jeszcze mówić. Przełomu na lepsze ciągle nie widać.
Co potrzeba, jakie warunki powinny być spełnione, aby ten przełom wreszcie nastąpił?
– Nie można traktować spółdzielni tak samo, a często gorzej niż przedsiębiorstwa komercyjne. Celem spółdzielni nie jest maksymalizacja zysków, lecz zaspokajanie potrzeb członków i środowiska, w którym działa. "Spółdzielni nie zakłada się po to, aby się bogacić, ale po to, aby nie być biednym" – to hasło wyświetlane było na sali obrad V. Kongresu. Byłoby dobrze gdyby ta prawda dotarła do kół decyzyjnych. Potrzebna jest zmiana nastawienia do sektora spółdzielczego, zrozumienia ze strony rządu i parlamentu dla jego specyfiki. A bardziej konkretnie – chodzi o uwzględnienie w ustawodawstwie spółdzielczej specyfiki, uznającej odmienność spółdzielni od sektora komercyjnego.
Czy rzeczywiście w rządzie i w parlamencie brakuje tego zrozumienia? Przecież działa międzyresortowy zespół do spraw spółdzielczości, możecie liczyć na życzliwość wielu posłów i senatorów?
– Co do międzyresortowego zespołu, to należałoby chyba używać czasu przeszłego. Działał on aktywnie i z pożytkiem pod kierownictwem ministra Eugeniusza Grzeszczaka. Kiedy on odszedł do Sejmu, działalność zespołu zamarła, nikt nie przejął jego obowiązków. Nie ma większych szans na jego reaktywowanie. Rząd ma ciągle problem ze sformułowaniem polityki w odniesieniu do spółdzielczości.
Nie możemy natomiast narzekać na brak kontaktów z parlamentem. Spotykamy się z klubami parlamentarnymi, jesteśmy konsultowani w trakcie przygotowywania projektów niektórych ustaw, nasi przedstawiciele zapraszani bywają na posiedzenia komisji. Wielu posłów zna dobrze nasze problemy i angażuje się w ich rozwiązywanie. Odnosi to się przede wszystkim do posłów PSL, ale nie tylko. Rzecz w tym, że nie przekłada się to na postulowane przez nas ustawy i decyzje rządu. Można by powiedzieć – wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły.
Chyba najbardziej niecierpliwie czekacie na nowe "Prawo spółdzielcze"?
– Tak, przecież to nasza konstytucja. Tyle razy już była nowelizowana i wciąż wymaga zmian. Potrzebna jest całkiem nowa ustawa, uwzględniająca zmienioną rzeczywistość, ale także szanująca międzynarodowe zasady i standardy. Prace nad nowym "Prawem spółdzielczym" trwają od lat. Co jakiś czas pojawiają się nowe projekty i ciągle nie ma rezultatu.
Obecnie w Sejmie znajdują się trzy projekty tej ustawy. Są one już po pierwszym czytaniu. Prawdopodobnie zostanie powołana komisja nadzwyczajna, która przygotuje jeden, wspólny projekt. Kiedy nowe "Prawo spółdzielcze" zostanie uchwalone i czy w ogóle zostanie uchwalone, trudno dziś powiedzieć. My spółdzielcy bardzo na nie czekamy. Przyjęcie tej ustawy będzie sprawdzianem polityki państwa wobec spółdzielczości.
Dużo rozgoryczenia i kłopotów wywołują regulacje prawne dotyczące spółdzielczości mieszkaniowej. Obecnie w Sejmie znajdują się trzy projekty ustaw dotyczą-cych spółdzielni mieszkaniowych. W tym jeden wprowadzający ustawowy obowiązek tworzenia wspólnot mieszkaniowych. To absurdalny pomysł, zaprzeczenie demokratycznym procedurom i wszelkim spółdzielczym zasadom. Podejrzewam, że za takim pomysłem kryją się czyjeś interesy, że nie chodzi tu o dobro spółdzielni i ich członków. Branża mieszkaniowa i KRS zdecydowanie sprzeciwiamy się temu rozwiązaniu. Mam nadzieję, że do uchwalenia ustawy w proponowanej postaci jednak nie dojdzie.
Na czym będzie koncentrować się działalność Krajowej Rady Spółdzielczej w obecnej kadencji?
– W zasadzie będziemy kontynuować działania dotychczasowe. Przede wszystkim zabiegać będziemy o uchwalenie "Prawa spółdzielczego" sprzyjającego rozwojowi i trwałości systemu spółdzielczego.
Po drugie – będziemy starać się o usuwanie istniejących barier rozwojowych i klarowną politykę rządu wobec spółdzielczości.
Chcemy aktywniej włączyć się w walkę z bezrobociem. Spółdzielnie – nawet małe –mogą okazać się bardzo przydatne. Prowadzimy wstępne rozmowy na ten temat z Mi-nisterstwem Pracy i Polityki Społecznej.
Będziemy nadal troszczyć się o rozwój spółdzielni rolniczych. Tych GS-owskich, produkcyjnych, przetwórczych, grup producentów rolnych. Ich zadaniem jest budowanie silniejszej pozycji rolnika na konkurencyjnym rynku. Ten wiejski odcinek poniósł największe straty po 1989 roku.
Więcej niż dotychczas uwagi poświęcimy spółdzielniom uczniowskim. Istnieje ich ponad pięć tysięcy. Chodzi nie tylko o aspekty ekonomiczne, ale o ich walory wycho-wawcze. To one zaszczepiają dzieciom i młodzieży spółdzielcze idee, uczą samorządnego działania, to z nich wyrosną nowe kadry.
2012 rok został proklamowany przez ONZ Międzynarodo-wym Rokiem Spółdzielczości. Jak przebiegał on w Polsce i jakie trwałe skutki pozostawił?
– Już sam fakt, że z tą inicjatywą wystąpiła właśnie ONZ, nadało obchodom wysoką rangę, podkreśliło znaczenie spółdzielczości. Dodatkowym walorem było objęcie tych obchodów patronatem honorowym przez Prezydenta RP Pana Bronisława Komorowskiego. To korzystnie wpłynęło na atmosferę wokół nas. W ramach Roku zorganizowaliśmy kilka-dziesiąt konferencji, seminariów i innych imprez. Wzrosło zainteresowanie mediów. Łatwiej nam było dotrzeć z naszymi sprawami do świadomości społecznej.
Tę korzystną atmosferę pragniemy podtrzymać. Tym bardziej, że Międzynarodowy Związek Spółdzielczy postanowił, że cała dekada do 2020 roku będzie dekadą spółdzielczą. Tego rodzaju działania są ważne, bo przecież w świadomości, w umysłach ludzkich zaczynają się zmiany na lepsze.